21.05.2014 r. WYDARZENIA. Szynkielów
Tragedię wsi spowodowaną wielkim pożarem w maju 1914r. wspomina się w Szynkielowie często, chociaż niektórym mieszkańcom myli się czasami święto, w czasie którego spłonęła znaczna część wsi.
Był czwartek, 21. maja 1914r., Święto Wniebowstąpienia Pańskiego, obchodzone ongiś corocznie w 40. dniu od Zmartwychwstania Pańskiego, a które od 2004r. ma miejsce w Polsce w VII Niedzielę Wielkanocną.
Większość mieszkańców wsi udała się wtedy na mszę św. do Osjakowa. W domach pozostali jedynie ludzie starsi, często mniej sprawni fizycznie, część dzieci i matki z niemowlętami.
Dramat rozpoczął się około godz. 11-tej. Od palącego się drewna (głowni), które wypadło jednej z gospodyń z kuchni na leżący pod kuchnią chrust i zapaliło go, stanął w płomieniach cały dom. Szybko wzmógł się wiatr, który przenosił fragmenty słomianych dachów na następne zabudowania, często na odległość drugiego, czasami nawet czwartego domu.
Należy zaznaczyć, że wieś w tamtym czasie zbudowana była głównie z drewna a większość dachów pokryta była słomą. Sytuację pogarszała jeszcze bardzo zwarta zabudowa, co widać na mapie z 1914r., której fragment zamieszczamy niżej [(Gut – dobra (majątek)].

Jedną z osób, które na własne oczy oglądały ten dramat była Władysława Stasiak – matka kilkumiesięcznej Helenki, a później m.in. Marii i Julii, które tak wspominają relacje swojej matki. „Nasze konie uratował brat babci Ewy – Ludwik Mądraszek, który zakładał koniom na nozdrza czapkę i dzięki temu osłaniał je przed gryzącym dymem. Inaczej żaden koń by nie wyszedł ze stajni. Uratowały się też konie, którymi mieszkańcy pojechali do Osjakowa na mszę. Władysława Stasiakowa opowiadała również dzieciom, że dzień przed pożarem jej ojciec zmielił w młynie ziarno i wóz z mąką, jeszcze nie rozładowany, stał w stodole, na klepisku. Spłonęło wszystko.” Ludzie zostali w tym, co mieli na sobie. Powracający w ogromnym pośpiechu z kościoła w Osjakowie zobaczyli przerażający obraz. Nie było znacznej części wsi, pozostało jedynie pogorzelisko. W płomieniach poniosło śmierć 7 osób - dwie kobiety i pięcioro dzieci, których nazwiska umieszczono na tablicy upamiętniającej dramat wsi.
Pożar strawił drewnianą, niewielką szkołę, zbudowaną w latach 1912-13 przez mieszkańców z drewna przekazanego przez właścicieli szynkielowskiego majątku. Spłonęła także drewniana kaplica. Na jej miejscu, po zakończeniu I wojny światowej, mieszkańcy zbudowali kaplicę murowaną.
Księża z Osjakowa i sąsiednich parafii mówili z ambon o tym nieszczęściu i zachęcali do pomocy szynkielowianom. Pomoc przychodziła, ale w ilości zbyt małej jak na skalę dramatu wsi. Według Wł. Stasiakowej pogorzelcy otrzymali od zaborczego rządu, na najpilniejsze potrzeby, po 30 rubli.
Poniżej zamieszczamy opis tej tragedii z Nowej Gazety Łódzkiej, nr 117, z poniedziałku, 25.05. 1914r.

Zaranie 1914 nr 23
List z Szenkielowa pod Osyakowem w gub. kaliskiej. W dzień Wniebowstąpienia Pańskiego, dnia 20-go maja, wynikł pożar we wsi Szenkielowie pod Osyakowem, w gub. kaliskiej. Opowiadają, że dziewczyna napaliła ogień i wyszła po coś na podwórko, a że przy kuchni leżała sucha choina, więc się ogień dostał na ziemię, zapaliły się gałęzie choiny i stąd ogień wydostał się na dwór, a że był silny wiatr, więc prędko się rozniósł po całych budynkach i na całą wieś. Ratunek był niemożliwy, bo prawie wszyscy ludzie poszli do kościoła do Osyakowa, a straży na wsi niema. Od godziny 10-ej rano do 3 ej po południu spaliło się 165 domów wraz ze wszystkiemi budynkami. Nie zdołano uratować nic, bo ludzie całą wsią poszli o 8 wiorst do kościoła. Wszystko się spaliło—i to tylko pozostało, w czem byli. Spaliły się gospodarzom wszystkie narzędzia gospodarcze i żywność, to też pozostali bez kawałka chleba i dachu nad głową. Spaliły się trzy kobiety chore, których nie było już można wyratować; dziewięcioro dzieci a 15-ro starszej dziatwy poparzyło się i odwieziono je do szpitala do Wielunia. Spaliły się wszystkie towary w dwu sklepikach żydowskich. Straty obliczają przeszło na 175 tysięcy rubli, nie licząc zmarnowanego rosnącego zboża i nasion. Tak straszny był widok zniszczenia, że nie sposób opisać. Krzyk i płacz ludzi, ryk bydła, rżenie palących się koni, wycie psów, pisk świń i ptactwa mieszał się razem z wyciem i trzaskiem pożaru. Istne piekło na ziemi. Straże ogniowe, które przybyły z Osyakowa, Wielunia, Złoczewa i t. p., walczyły z wysiłkiem, ale nie było można nic uratować, bo wieś zabudowana tak gęsto, że dach dachu dotykał; studnie zaś są w środku podwórz, a wody gdzieniegdzie brak, bo to już deszczu nie było 8 tygodni, więc ratunek był całkiem niemożliwy. Z całej wsi, liczącej 172 zagrody — pozostało tylko 7, które były oddzielone sadem i dalszą odległością — i tu na rosnących drzewach ogień się zatrzymał. Z pomocą biednym pogorzelcom przyszli mieszkańcy Złoczewa, którzy złożyli 70 rubli, 5 korcy kartofli i kilkadziesiąt bochenków chleba, a właściciel Konopnicy, p. Koziarski, przysłał 4 fury chleba, księża z Brzeźnia, Stolca i Osyakowa także się zajęli, zbierając zaraz po południu w ten dzień po swoich parafjach na pogorzelców Szenkielowa—i ofiarę odwieźli im. Za to poczucie bratniej pomocy należy się im wdzięczność. Bracia włościanie! Dopókiż my po naszych wsiach stawać się będziemy pastwą pożarów i wpadać sami, przez swój głupi upór w nędzę. Już raz przejrzyjmy na oczy i nie budujmy się tak ciasno, a tylko przejdźmy na kolonje. A gdy każdy będzie miał w jednym kawałku grunta, wybuduje się daleko jeden od drugiego, wybuduje budynki murowane i kryte dachówką piaskowo-cementową — zamiast słomą, to i mniej będzie pożarów i tej nędzy. Ale my włościanie polscy, to jesteśmy tak uparci, że nigdy dobrych rad nie słuchamy, a później płaczemy, jak już nierychło. Jest w Polsce bieda, nędza i poniżenie, bośmy sami winni. Zawsze wierny sprawie ludowej zaraniarz Strażak z Wielunia.
Źródło: Rozwój 1922 nr 214 http://sbc.wbp.kielce.pl/dlibra/publication/30106/edition/29715/content?ref=desc
Po kilku tygodniach od pożaru Szynkielowa, 28.06.1914r., w Sarajewie miał miejsce zamach na austriackiego następcę tronu – arcyksięcia Franciszka Ferdynanda - zamach uznawany za bezpośrednią przyczynę wybuchu I wojny światowej. Kilkanaście dni później, 16. lipca 1914r. car Mikołaj podpisał „Najwyższy Rozkaz” i ogłosił mobilizację żołnierzy i dostawę koni dla wojska. Za konia wierzchowego zaborcy płacili wtedy 300 rubli, za zaprzęgowego II klasy 120 rubli (wg Nowej Gazety Łódzkiej z 01.08.1914r.)
PS. Pogorzelcom z Szynkielowa wypłacono 2 miesiące wcześniej po 30 rubli!!!
Na początku XX w., a także w okresie międzywojennym, dominowało w Szynkielowie takie właśnie budownictwo.


Szynkielowski dom i stodoła kryte słomą.
(Zdjęcia ze zbiorów Pani Marii Stasiak – Iwaszkowskiej).
|