
W minioną sobotę (22.07.br) zakończyła kilkudniowe odwiedziny Szynkielowa i okolicznych miejscowości Pani Kazimiera Fraszczyk, z domu Mądraszek – ciocia, ciocia-babcia (a nawet ciocia-prababcia) oraz mama chrzestna kilku osób z Szynkielowa. O wieku kobiet z reguły nie mówi się głośno. Co innego, gdy dotyczy to osoby po dziewięciu dziesiątkach lat! Wtedy często dodaję się do ukończonego wieku nawet miesiące! Pani Kazimiera Mądraszek – Fraszczyk urodziła się wraz ze swoją bliźniaczą siostrą Stanisławą w styczniu 1925 r. Z czasów przedwojennych doskonale pamięta swoje szynkielowskie dzieciństwo i szkołę podstawową, którą ukończyła w czerwcu 1939r. Gości spotkania u rodziny siostry wprawiła Pani Kazimiera w zdumienie, gdy zaśpiewała piosenkę, którą z innymi dziećmi śpiewała na uroczystości zakończenie roku szkolnego, ostatniego roku szkolnego przed tragicznym wrześniem 1939r A oto słowa tej piosenki:
Żegnaj, ach żegnaj nam szkoło, / Nadeszła chwila rozstania, Tak dziwnie nam serce uderza, / Mgła jakaś oczy zasłania.
Jutro tu pustka zagości, / Umilkną gwary, hałasy, Ptaszęta z gniazdek wyfruną / Na piękne pola i lasy. Ref. A Wy drogie Panie i drodzy Panowie, Że…, że…, żegnamy Was, Za te Wasze trudy, za tę Waszą pracę, Dzię…, dzię…, dziękujemy Wam. (Refren 2x)
Tych podziękowań od odświętnie ubranych absolwentów VII klasy na pewno słuchali wtedy nauczyciele: Julia Jankowska, Jan Lewandowski i Edmund Kubicki. Pani Kazimiera miała wówczas na sobie granatową spódniczkę i białą bluzkę, a na głowie granatowy beret z białą różą przypiętą do niego z lewej strony! Po dwóch miesiącach od tej uroczystości naszą szkołę zajęli na kilka lat niemieccy okupanci Polski. Pani Kazia z siostrą i jeszcze kilkoma młodymi mieszkańcami Szynkielowa, już od wiosny 1940r., znalazła się na robotach w Niemczech, w majątku Schimmelei (obecnie Jasłówek), położonym niedaleko Krzelkowa i Ziębic. To tam, zaledwie piętnastoletnie dziewczęta, pracowały w polu, w tym także wykonując prace zaprzęgiem wołowym. To tam z siostrą dowiedziały się o śmierci w 1944r. ojca wywiezionego wraz z matką na roboty przymusowe do Niemiec, ale aż pod przedwojenną granicę Niemiec z Holandią. W majątku Schimmelei powstała tęskna piosnka, wyraz myśli wywiezionych na roboty o rodzinie i oczekiwania na koniec wojny. I tę piosenkę też Pani Kazia zaśpiewała „z głowy”.
„Jesień nadchodzi, koleje jadą, a za tydzień, albo za dwa, pojedziem do dom. Pojedziem do dom, wyjdziem na banę (tu- na peron) A tam czekać będą na nas matki kochane. Będą nas witać, za szyję chwytać, Powiedzże mi córko moja, co w świecie słychać. Matulu moja, nie mogę mówić, bo się muszę w Schimmelei-u ciężko narobić. Ciężko narobić, brudno nachodzić, I tym naszym Niemcom i tak nie dogodzisz.”
Wojna w Schimmelei zakończyła się 11. maja 1945r., bo wtedy właśnie weszły w rejon Henrykowa i Ziębic pierwsze jednostki Armii Czerwonej. Koniec wojny nie oznaczał jednak dla wielu ludzi, w tym także dla Pani Kazi, końca cierpień i upokorzeń. Tym razem nadeszły one ze strony innej władzy i innych ludzi, ale o tych fragmentach drogi życiowej Pani Kazimiery Fraszczyk napiszemy w późniejszym terminie. Tymczasem dziękujemy Pani Kazi za podzielenie się z nami informacjami o losach dzieci i młodzieży w nieludzkich, wyjątkowo trudnych czasach II wojny światowej. Życzymy Pani wielu dalszych lat życia w zdrowiu i satysfakcji z dokonań najbliższej rodziny.
Redakcja serwis |