Julian Ochnik o sobie / rozdział z książki „ Rozkaz KONSPIRACJA", s.153 -160. wyd. 1995r./
Urodziłem się w dniu 15 listopada 1905 r. w Patoku pow. Łuków w rodzinie chłopskiej. Lata dziecięce przebywałem w domu. Po ukończeniu 4 klas szkoły powszechnej uczyłem się prywatnie. W roku 1921 wstąpiłem do Państwowego Seminarium Nauczycielskiego Męskiego w Siedlcach, które ukończyłem w czerwcu 1926 r. Zaraz po maturze w lipcu zostałem powołany do 9 pułku artylerii ciężkiej w Siedlcach i odkomenderowany do Szkoły Podchorążych rezerwy Artylerii w Wilnie, którą ukończyłem w kwietniu 1927 r. Praktykę podchorążego odbyłem w 9 pac. Z wojska zostałem przeniesiony do rezerwy 30 września 1927 r. Po zwolnieniu z wojska przebywałem w domu rodzinnym czekając na zatrudnienie.
Od stycznia 1928 roku pracowałem jako nauczyciel w Siedlcach i powiecie siedleckim do chwili zmobilizowania mnie w marcu 1939 r. Po jednym przeszkoleniu podchorążego (1929 r.) w roku 1930 zostałem mianowany ppor. rez. art. z przydziałem do 9 pac, gdzie odbyłem ćwiczenia oficerskie; w roku 1933 ukończyłem Kurs łączności dla oficerów artylerii w Centrum Wyszkolenia Łączności w Zegrzu.
Pracowałem społecznie w Związku Nauczycielstwa Polskiego, Związku Młodzieży Wiejskiej, prowadziłem w Kółku Rolniczym wykłady o rolnictwie. Należałem do Związku Oficerów Rezerwy oraz Związku Rezerwistów. Jako nauczyciel zorganizowałem Koło Związku Rezerwistów w gminie Krześlin pow. Siedlce i byłem jego komendantem, a następnie w latach 1936 do chwili powołania mnie do czynnej służby wojskowej w marcu 1939 byłem Komendantem Powiatowym Federacji Polskich Związków Obrońców Ojczyzny i Związku Rezerwistów na powiat Siedlce.
Po zmobilizowaniu ranie zostałem przydzielony do 9 dywizjonu artylerii ciężkiej formowanego przez 9 pułk artylerii ciężkiej we Włodawie, 9 DP w Siedlcach i powierzono mi funkcję oficera żywnościowego. Pod koniec maja 1939 r. 9 DP została przerzucona w okolice Tucholi i tam zastała nas wojna. Z Borów Tucholskich część dywizji wycofała się trasą Świecie -Chełmno - przeprawa promem przez Wisłę -Toruń. Od świtu do północy z mjr Kornelukiem (Komenda Kwatery dywizji) kierowaliśmy przepraw;}. Po przejściu Wisły w Toruniu nastąpiło spotkanie z jednostkami wycofującymi się przez Bydgoszcz.
W rejonie bitwy pod Kutnem z 9 dac było ponad 100 ludzi, 3 oficerów i lekarz wet.
Po utworzeniu zgrupowania 9 DP płk Feliks Jędrychowski powierzył mi szefostwo uzbrojenia. Zamiast kolumn o pociągu konnym udało mi się stworzyć kolumnę z 3 samochodów ciężarowych i jednego osobowego szybko i sprawnie działającą-będąc w Dowództwie Armii Pomorze m.p. Kowal pobrałem też mapy „setki" i „operacyjne" dla zgrupowania 9 DP.
Po zakończeniu bitwy pod Kutnem i wymarszu w kierunku Warszawy, gdy nie można było już dalej poruszać się samochodami, zapas amunicji kazałem zakopać a samochody zdemontować. Kierunek marszu był na Białą Górę. Po przejściu Bzury objąłem komendę nad oddziałem około 150 ludzi konnych ze zwiadów artyleryjskich i kawalerii dywizyjnej i wraz z jedną kompanią piechoty przez Puszczę Kampinowską, Palmiry nad Wisłą nocą przedostaliśmy się do Warszawy likwidując po drodze patrol niemiecki.
W Warszawie przez 3 dni pracowałem na punkcie, gdzie z napływających żołnierzy i oficerów formowano pododdziały dla wzmocnienia obrony Warszawy - punkt mieścił się przy ul. Zakroczymskiej. Po utworzeniu Legii Oficerskiej zgłosiłem się do niej natychmiast i tegoż dnia z rozkazu płk Feliksa Jędrychowskiego -d-ca 22 pp. w Siedlcach -z kpt. dypl. Janem Mirowskim zostaliśmy odkomenderowani do Dowództwa Obrony Warszawy, a stąd skierowani byliśmy do prezydenta m.st. Warszawy Stefana Starzyńskiego. Po powrocie do Dowództwa Obrony Warszawy pozostaliśmy tu aż do kapitulacji jako oficerowie do specjalnych zleceń.
Po podpisaniu kapitulacji Warszawy wszystkich oficerów z Dowództwa Obrony Warszawy, w imieniu Dowódcy Obrony Warszawy żegnał gen. Kutrzeba -dowódca Armii Poznań -który między innymi powiedział, iż wojna nie zakończona trwa nadal, Prezydent, Rząd i Naczelny Wódz musieli opuścić granice Polski. Położył mocny nacisk na to, iż żadnej demobilizacji nie zarządzono i każdy żołnierz, podoficer czy oficer pełni dalej swą żołnierską powinność - walczy o oswobodzenie Ojczyzny gdzie by się nie znalazł. W swym przemówieniu podkreślił, iż przed nami dwie niewole: w oflagu lub w domu ale ta będzie stokroć gorsza. Otrzymaliśmy dowody cywilne.
Po przedostaniu się przez linie niemieckie w rejonie Gocławia — Niemcy jeszcze nie pozwolili na wyjście z Warszawy -w dniu 1 października przybyłem do Siedlec.
W Siedlcach znajdowały się wojska radzieckie, a po wycofaniu się ich za Bug, 4 czy 5 października 1939 r. natychmiast przystąpiłem do organizowania ruchu oporu. Jako nauczyciel i były Komendant Powiatowej federacj i polskich Związków Obrońców Ojczyzny i Związku Rezerwistów miałem bardzo dobre rozeznanie terenu. Pracę swą oparłem na nauczycielach - przeważnie oficerach rezerwy, na byłych członkach Związku Rezerwistów oraz wojskowej zawodowej - szczególnie na podoficerach - wszystkich tych, którzy byli wyszkoleni wojskowo i odpowiadali warunkom konspiracji.
Już w październiku i listopadzie teren miasta Siedlec i większość powiatu było pokryte komórkami ruchu oporu, szczególnie te tereny, gdzie znajdowała się broń i sprzęt wojskowy po jednostkach Wojska Polskiego, które tu kończyły swe działania. Chodziło o szybkie zmagazynowanie, zakonserwowanie i ukrycie broni, amunicji i sprzętu wojskowego.
W połowie listopada 1939 r. odgórnie nawiązano ze mną kontakt, zabroniono mi podjęcia pracy nauczycielskiej lub wyjazdu na zachód do Francji, gdyż tu muszę zaczętą pracę konspiracyjną prowadzić dalej. Pod koniec listopada przedstawiono mi kpt. zaw. Bolesława Dziewulskiego -chętnie przystał na mą propozycję i wprowadziłem go do ruchu oporu.
W styczniu 1940 r. nastąpiła organizacja Obwodu z podziałem na ośrodki oraz została zorganizowana Komenda Obwodu Siedlce „Sowa". Komendantem obwodu został kpt. Bolesław Dziewulski ps. „Młynarski" zastępcą komendanta obwodu i szefem organizacyjnym „Jedynka" zostałem ja. Dodatkowo do wiosny 1941 byłem Komendantem m. Siedlce -Ośrodek I. Praca organizacyjna postępowała szybko naprzód.
Po włączeniu powiatu siedleckiego przez okupanta do województwa warszawskiego Dowództwo Okręgu ZWZ Lublin zaproponowało kpt. B. Dziewulskiemu Komendę Obwodu Biała Podlaska a mnie Komendę Obwodu Łuków lub szefostwo łączności w podokręgu północnym. Ze względu na warunki konspiracyjne nie przyjęliśmy propozycji i zostaliśmy w Obwodzie Siedlce. Ostatniego dnia sierpnia zgłosiłem się do rejestracji oficerskiej okupanta.
W październiku (około 20) kpt. B. Dziewulski został aresztowany przez gestapo - wydany przez kuzynkę jako oficer nie zarejestrowany – wraz z bratem u którego przebywała jego rodzina. Ta sama osoba wydała kilku innych lecz nie oficerów i ci po kilku dniach zostali zwolnieni. O aresztowaniu złożyłem natychmiast meldunek w Okręgu i po przyjeździe inspektora „Wiesława" wyjechałem na kilka dni z pow. siedleckiego. Po powrocie dowiedziałem się, iż gestapo było po mnie. Pracy nie przerwałem, a na propozycję zostania Komendantem Obwodu nie zgodziłem się.
W końcu listopada Komendę Obwodu objął przysłany prze Okręg ppłk Jan Kąkolewski ps. „Zaręba". Wprowadziłem go w teren. Rozwój organizacji następował dalej. W czerwcu 1941 r. „Zaręba" został odwołany przez Komendę Okręgu a na jego miejsce przysłany kpt. Marian Zawarczyński ps. „Mir".
O pracy niech świadczą dane. Obwód był podzielony na dziewięć ośrodków po 2 - 3 gminy. Placówek było 25 (gminy i 3 miasta: Siedlce, Łosice i Mordy). Stan liczbowy na podstawie sporządzonych przeze mnie raportów - które ocalały -dla przykładu podaję trzy: 20 VII 1941 r. - 89 oficerów, 71 pchor., 499 podoficerów, 1593 szeregowców, 350 mężczyzn cywilnych, 103 kobiety, razem 2705. 1 II 1942 - 130 oficerów, 87 podchorążych, 868 podoficerów, 3469 szeregowców, 911 mężczyzn cywilnych, 95 kobiet, razem 5444. Na początku stycznia 1943 r. stan oddziałów przeznaczonych do walki pierwszego rzutu na czas powstania liczył (1 I 1943 r. - 95 oficerów, 67 podchorążych, 748 podoficerów, 2075 szeregowców, 260 mężczyzn cywilnych, 68 kobiet - razem 3213
Reszta na podstawie rozkazów została przeniesiona do Wojsk Służby Ochrony Powstania, Wojskowej Służby Kobiet oraz oddziałów specjalnych. Kadrę stanowili w przeważającej większości oficerowie, podchorążowie i podoficerowie rezerwy, prowadziliśmy kursy podchorążych i podoficerów. Od października 1939 r. wydawaliśmy codzienne komunikaty na podstawie nasłuchu radiowego. Zorganizowana była wydatna pomoc dla rodzin rezerwistów i więźniów. Stan uzbrojenia był dość dobry. Gromadzone były lekarstwa i opatrunki. Stworzyliśmy fundusz organizacyjny. W czasie lustracji ośrodków i placówek widziałem wielki zapał i poświecenie.
We wtorki i piątki (dni targowe) „urzędowałem" na miejscu w Siedlcach przeważnie w głównym punkcie kontaktowym, w inne dni w terenie. Środki lokomocji przeważnie rower. Pracy bardzo dużo, a nasilenie jej zwiększyło się, gdy nastąpiło podporządkowywanie się i przyjmowanie innych organizacji ruchu oporu działających w naszym obwodzie.
W dniu 25 stycznia 1943 r. byłem na odprawie w Okręgu. Po odprawie, aby nie wysyłać kurierki zgłosiłem się na punkt kontaktowy i zabrałem rozkazy oraz pakiet spłonek do granatów.
Do Siedlec przyjechałem na 10 minut przed godziną policyjną. Najbliżej miałem do własnego domu. Przywieziony materiał ukryłem w tylko mnie wiadomym miejscu w posesji i zanocowałem w domu.
W dniu 26 stycznia 1943 r. bardzo rano wtargnęło do mieszkania gestapo i po zakuciu mnie w kajdany przeprowadzili bardzo szczegółową rewizję a następnie przed godziną 8 odprowadzono mnie do więzienia karnego i polecono zamknąć mnie w izolatce na oddziale politycznym.
W więzieniu siedleckim od początku 1940 r. po moim kontakcie z naczelnikiem więzienia Świderskim działała komórka ruchu oporu. Należał do niej oddziałowy oddział politycznego Dąbrowski, przez którego natychmiast na piśmie przekazałem o odprawie, gdzie się znajduje przywieziony materiał z Warszawy oraz wydałem odpowiednie dyspozycje do mych punktów konspiracyjnych. Miałem rozmowę z kapelanem więziennym ks. Pióro przez którego zapewniłem kolegów, iż niech się niczego nie boją, gdyż sam jestem aresztowany i postaram się wytrzymać i nikogo za sobą nie pociągnę. Miałem stały kontakt z Komendą Obwodu.
Nie spodziewaliśmy się, że tak prędko będę przesłuchiwany - normalnie Gestapo brało na przesłuchanie po 3 - 4 tygodniach - ja zostałem zabrany po 4 dniach. Na przesłuchanie, połączony kajdanami miedzy dwoma gestapowcami, zostałem przewieziony do siedziby Gestapo na Nowe Siedlce, ul. Puszcza 4. Po krótkim pobycie w celi piwnicznej zaczęło się przesłuchanie. Zarzucono mi przynależność do ZWZ. Zrobiłem zdziwioną minę i zapytałem co to jest? Czy to jakaś instytucja czy zakład? Gdy dalej zarzucano mi przynależność do organizacji stanowczo zaprzeczyłem i wtedy odczytano mi donos: „Ochnik Julian. Siedlce, ul. Sienkiewicza 60 m. 21 należy do ZWZ i pełni wyższą funkcję". Zorientowałem się, iż o mojej działalności konspiracyjnej, mimo iż od 1940 r. byli po mnie 4 razy, nic konkretnego nie wiedzą. Zaprzeczyłem i oświadczyłem, iż jest to oszczerstwo i fałsz. Jeden z gestapowców uderzył mnie rękojeścią rewolweru w skroń. Usłyszałem rozmowę po niemiecku - nie przyznałem się, że rozumiem po niemiecku - iż jestem twardy. Wzięli mnie do dużej sali na „rozmiękczanie". „Młocka" butami dwóch gestapowców na przemian i znowu badanie, a gdy to nie dało rezultatu to jeszcze dwukrotnie powtórzono bicie przeplatane badaniem. Całość przesłuchania trwała od godz . 16 - zabrany z więzienia - a przywieziony zbity w fatalnym stanie fizycznym do więzienia karnego około 2 w nocy. Byłem dumny, iż wytrzymałem, a oczekującemu na mnie strażnikowi- konspiratorowi, gdy byłem odprowadzany do celi, powiedziałem że wszystko v porządku, nic ze mnie nie wybili, a rano opiszę badanie.
Przed południem przyszedł do mnie oddziałowy, zabrał opis badania i oświadczył, że szykują transport więźniów do wysyłki. Słyszałem wyprowadzanie więźniów a następnie zapanowała cisza. Do gotowego już transportu w ostatniej chwili zostałem dołączony i wywieziony na Pawiak. Rodzina otrzymała kartę pocztową z Pawiaka z datą stempla pocztowego „3 II1943".
Na Pawiaku siedziałem najpierw na oddziale VIII a następnie VI. W drugiej połowie marca 1943 z transportem zostałem wywieziony do obozu koncentracyjnego na Majdanku. Zostaliśmy umieszczeni w okropnych warunkach na polu VI i już na drugi dzień wypędzeni byliśmy do pracy. Udało mi się dostać do transportu i 30 marca 1943 r. zostałem przewieziony do obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie koło Weimaru. Podróż z Lublina do Weimaru trwała 3 noce i 2 dni w okropnych warunkach, stłoczeni po około 80 ludzi w jednej części wagonu towarowego - w drugiej po 2 gestapewców.
,. W Buchenwaldzie ulokowano nas w „Małym obozie" - ja byłem w bloku 63 - tu odizolowani odbyliśmy kwarantannę trwającą około 6 tygodni. W Buchenwaldzie rozpocząłem pracę w kamieniołomach, a następnie pracowałem jako stolarz-cieśla przy budowie toru kolejowego, przy wyrębie lasu, budowie hal fabrycznych, jako pomocnik a następnie murarz. Po wysłaniu mnie do fabryki samolotów Junkersa w Schóncbecku z Januszem Zabłotniakiem założyliśmy konspirację: opieka nad młodymi więźniami, pomoc więźniom nie otrzymującym paczek, urządzanie imprez - za zezwoleniem komendanta obozu i dyrektora fabryki - np. „Z pieśnią od Tatr po Bałtyk", szopka z udziałem Francuzów, Czechów i Rosjan, przygotowywaliśmy się do zakończenia wojny. Aby mieć wiadomości przy pomocy cywilów-obcokrajowców wysłaliśmy na wolność 3 więźniów - podchorąży student, plutonowy zawodowy i uczeń liceum - ucieczka udała się i mieliśmy od nich wiadomości przesyłane listownie do cywilów. Osobiście po każdej niedzieli wręczałem po kilkanaście listów Francuzom i ci wrzucali do skrzynek pocztowych w mieście - listy szły do Polski jako od przebywających na robotach w Niemczech.
Pamiętny dzień 11 kwietnia 1945 r. Wiemy, iż potęga hitlerowska wali się w zawrotnym tempie. Wojska amerykańskie prą ku Elbie. Rano Komanda nie idą do pracy. Około godz. 12 wydano nam zapas chleba! kazano przygotować się do wymarszu. Po porozumieniu się z przedstawicielami Francuzów, Czechów i Rosjan postanowiliśmy nie ruszać się z bloków. „Targ" z komendantem o wyjście trwał do 18. Gdy zagrożono nam obrzuceniem bloków granatami i spaleniem postanowiliśmy wyjść. Zostaliśmy przerzuceni przez most kolejowy na prawy brzeg Elby. Od tej pory do chwili uzyskania wolności przepędzani byliśmy w bardzo ciężkich warunkach i wygłodzeni z miejsca na miejsce. Noc z 2 na 3 maja 1945 r. przekoczowaliśmy w lesie w okolicach Schwerina i tu rankiem zastały nas wojska amerykańskie - zostaliśmy wolni.
Po pobycie w różnych przejściowych obozach przeniesiono nas do obozu cywilnego w Lubece. Nie godząc się z panującymi stosunkami i warunkami w obozie, z Jankiem Zabłotniakiem opracowaliśmy petycję i po przetłumaczeniu na język angielski, zorganizowaniu podpisów przez b. więźniów i trzech delegacji, które jednocześnie przedłożyły petycje gubernatorowi angielskiemu w Lubece, przedstawicielowi Międzynarodowego Czerwonego Krzyża i łącznikowi Wojsk Polskich przy Armii Angielskiej w Lubece. Odzew: różne komisje, poprawa warunków b. więźniom obozów koncentracyjnych. Nam z J. Zabłotniakiem zaproponowano objęcie komendy obozu - nie przyjęliśmy propozycji.
W Lubece należałem do Związku Polaków Zagranicą i pracowałem w zarządzie. Po weryfikacji oficerskiej przeniosłem się do byłego Oflagu C II w Lubece -batalion IV. Po podziale obozu na zgrupowania nasz batalion został zakwaterowany w Alveslohe około 30 km od Hamburga i lam przebywałem do chwili wyjazdu do Polski. Przyjechaliśmy okrętem z Lubeki do Szczecina w dniu 8 XII 1946 r. Po powrocie do Polski przebywałem w Siedlcach, dokonując zameldowania się i rejestracji w WKR podając okres pracy w ZWZ - AK.
W dniu 1 kwietnia 1947 r. objąłem kierownictwo Szkoły Podstawowej w Szynkielowie powiat Wieluń. Dokończyłem budowy gmachu szkolnego - wybudowany przed wojną, część była w stanie surowym - a w następujących latach rozbudowałem oraz wybudowałem budynek gospodarczy i ubikacje. Zagospodarowałem grunty szkolne o powierzchni 1,5 ha: działka doświadczalna, ogródek botaniczny, ogródek geograficzny z klasą letnią, park szkolny, boisko szkolne z zieloną salą, trawniki, kwietniki oraz działki nauczycielskie. Wyposażyłem szkołę w meble, pomoce naukowe i książki tworząc klasopracownie przedmiotowe i szklarnię.
W roku 1957 zorganizowałem i kierowałem też szkołą Przysposobienia Rolniczego -Zasadnicza Szkoła Rolnicza -odpowiednio wyposażając ją. Równocześnie z pracą zawodową pracowałem społecznie: długoletni prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, instruktor szkolenia rolniczego, prelegent Towarzystwa Wiedzy Powszechnej, dowódca samoobrony, we Froncie Jedności Narodu, w Towarzystwie odbudowy Stolicy, w gminnej Komisji Oświaty, wieloletni społeczny kurator sądowy dla nieletnich, pomoc Kółkom Rolniczym i Ochotniczej Straży Pożarnej, miejscowym zespołom artystycznym oraz kursu dla analfabetów. Zadrzewianie dróg gromadzkich i pomoc leśnictwu w sadzeniu lasu oraz pielęgnacji szkółek leśnych. W latach 1954-59 instruktor biologii Powiatowego Ośrodka Doskonalenia Kadr Oświatowych - organizacja gabinetu metodycznego biologii dla nauczycieli biologii z powiatu. W dniu 1 września 1968 r. otrzymałem urlop dla poratowania zdrowia, a po nim komisja inwalidzka przyznała mi II grupę inwalidzką i w dniu 1 lutego 1970 r. przeszedłem na emeryturę.
Po przejściu na emeryturę w ramach pracy społecznej pomagam i urządzam obejścia, działki szkolne, ogródek geograficzny i pracownię biologiczną w szkołach. Od roku 1974 społecznie zajmuję się upiększaniem otoczenia Domu Wczasowego dla Nauczycieli w Toporowie nad woj. sieradzkie (dawniej powiat Wieluń).
|